Będę
się często posługiwała cytatami ;)
Zacznę
od definicji:
Pod pojęciem "głodówki" należy rozumieć dobrowolną rezygnację człowieka z przyjmowania wszelkiego pożywienia, a w szczególnych przypadkach również wody, na określony czas, w celu oczyszczenia organizmu, uwolnienia się od choroby lub doskonalenia duchowego. Maksymalny czas głodówki nie powinien prowadzić do wyniszczenia organizmu i wystąpienia nieodwracalnych zmian.
Ojciec medycyny - Hipokrates, pisał:
„Jeżeli ciało nie jest oczyszczone, to im bardziej będziesz je odżywiać, tym bardziej będziesz mu szkodzić ".
Z
powyższym zdaniem muszę się zgodzić. Nawet w czasie gorączki nie
zaleca się jedzenia lub po prostu ogranicza się spożywanie
pokarmów. Wydaje mi się, że to dlatego, żeby "nie
przeszkadzać". Sama wtedy zazwyczaj troszkę tylko piję, nie
przyjmuję środków obniżających jej poziom (oczywiście w
przypadku kiedy temperatura jest na poziomie maksymalnie 38,5-39
stopni Celsjusza- jest to tylko moja decyzja, później robi się
zwyczajnie niebezpieczna dla komórek organizmu, w dodatku można
powiedzieć, że taka wyższa nie jest od typowego "sprzątania"
w środku). Ludzi działających w ten sposób mam ochotę wyśmiać,
bo przecież po to pojawia się wyższa temperatura, żeby naturalnie
pozbyć się mikroorganizmów, które zakłócają pracę całości.
W ten sposób pokazują również, że nie doceniają swojego ciała.
Wg. mnie jest ono stworzone w doskonały sposób, ponieważ samo
reguluje swoje działania. Mamy bakterie w tchawicy- pojawia się
kaszel. Od środka występują małe zakłócenia-pojawia się
gorączka. Takich przykładów jest wiele. O czym chciałam
wspomnieć, o czym muszę wspomnieć, to tabletki przeciwbólowe. Nie
łykam ich od dobrych kilku lat. Ból głowy to tylko symptom,
że w naszym organizmie coś się dzieje. Łykając tabletkę tylko
zagłuszamy ostrzegawcze sygnały. Medycyna zachodnia w całej swojej
"świetności" leczy tylko symptomy poprzez tabletki i inne
środki chemiczne- tak to widzę. Nie, nie neguję tego, że medycyna
konwencjonalna jest przydatna. Jestem po prostu zdania, że w gruncie
rzeczy lekarze zamiast leczyć (tak jakby z definicji leczyć to
leczyć przyczynę, a nie zajmować się skutkami) faszerują ludzi
tabletkami, a koncerny farmaceutyczne tylko zacierają swoje tłuste
łapska. Proszę niech każda z Was to sobie przemyśli. Dodatkowa
kwestia to choroby dzieci. Już małe dzieciaczki są strasznie
faszerowane różnymi środkami, bo tak bardzo często chorują.
Wyczytałam gdzieś kiedyś, że od urodzenia muszę one zachorować
kilkadziesiąt razy zanim wykształci się w pełni sprawny układ
odpornościowy. Tak, żeby później pod wpływem różnych czynników
od nas niezależnych ciało wiedziało jak się zachować. Jak zwykle
się zapalam w tej tematyce, przepraszam ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz bardzo mnie cieszy. Staram się odpowiadać na każdy z nich :)