wtorek, 23 października 2012

43. Kilka słów o... zdrowotnych głodówkach (#3) cz. 3

Część 1
Część 2 


Rodzaje głodówki ze względu na spożywane płyny:
  • klasyczna- pijemy wodę
  • urynowa- pijemy wodę i urynę bądź samą urynę (przyspiesza zjawisko kwasicy)
  • sucha- nie pijemy niczego- unikamy również jakiegokolwiek kontaktu z wodą, w stylu mycie rąk
Głodówki „krótkie” (do przeprowadzenia najlepiej w weekend kiedy będziemy mieć dużo czasu dla siebie, również na przemyślenia, analizę zachodzących zmian nastroju, a także przychodzących wspomnień- głodówka leczy też od strony polowej człowieka):
  • Głodówka 24-godzinna powinna rozpocząć się po śniadaniu i trwać aż do śniadania.
  • Głodówka 36-godzinna powinna się rozpocząć po kolacji i trwać przez noc, dzień, następną noc i kończyć się śniadaniem. 
  • Głodówka 42-godzinna powinna się rozpocząć po kolacji, trwać przez noc, dzień, następną noc i kończyć posiłkiem o godzinie 12 w południe.
 
Nie chcę pisać o dłuższych głodówkach, ponieważ mogę udzielić błędnych informacji, czego naprawdę chciałabym uniknąć. Nie chcę nikomu zaszkodzić.
Wychodzenie z „krótkiej” głodówki:
W celu usunięcia toksyn i złogów z jamy ustnej wykonajcie następującą czynność: skórkę od chleba natrzyjcie czosnkiem, starannie przeżujcie i wypluńcie. Język oczyści się i będzie różowy. Ponadto, piekący smak stymulować będzie funkcje trawienne organizmu. Teraz jesteście gotowi do przyjęcia pożywienia.
Pierwszym posiłkiem powinna być sałatka z surowych warzyw na bazie tartej marchewki i poszatkowanej kapusty (jako przyprawę możecie zastosować sok z cytryny). Sałatka ta będzie działać w przewodzie żołądkowo-jelitowym jak miotełka. Dostarczy pracy mięśniom przewodu żołądkowo-jelitowego. Po sałatce powinno być danie z gotowanych jarzyn. Mogą to być buraki, podduszona kapusta, podduszone świeże pomidory, bez chleba.
Nie należy wychodzić z głodówki, zaczynając od takich produktów jak mięso, mleko, ser żółty, masło, ryby, a także orzechy czy pestki. Powtarzam: pierwszy posiłek powinien się składać z sałatki i gotowanych jarzyn.

Sama stosowałam głodówki 24- i 36-godzinne. Zarówno suche jak i klasyczne. Nie przekonałam się do picia własnej uryny. Choć nie wykluczam, że kiedyś spróbuję.
Co zauważyłam „po”:
Poprawę samopoczucia na co dzień, brak depresji, większe zadowolenie nawet z małych rzeczy, zdecydowanie większy spokój ducha, przekonanie, że wszystko będzie dobrze- to ze strony psychicznej.
Poprawa trawienia, brak większych chorób, cera wyglądająca promienniej, poprawa wzroku (swojego czasu miałam wadę w granicach -3, teraz mam -1,25 i -1 i tyle samo astygmatyzmu- ale UWAGA: nie mogę zapewnić, że to od samych głodówek, których i tak nie stosowałam bardzo regularnie, cały czas stosuję Reiki, inaczej patrzę na świat- niby banalne, ale właśnie tata podpowiedział mi jedną z przyczyn tej zmiany), zmniejszenie różnych drobnych dolegliwości, sporadyczny ból głowy, szybki wzrost włosów- trochę je teraz hoduję :), mniejsze bóle menstruacyjne.
Co sprawiło problem:
Uczucie głodu, natrętne myśli i wspomnienia, spadek nastroju.

Jeśli planuję nie jeść czy to przez 24, czy 36 godzin „organizuję” sobie stanowisko. Przy rozmyślaniu i zabiegach Reiki bardzo lubię leżeć, przykrywam się kołdrą- można odczuć spadek temperatury, opuszczam rolety. Nie mam wtedy ochoty niczego czytać czy siedzieć przy komputerze. Kontrolowanie przepływu myśli, jak jedna zmienia się w drugą jest na tyle fascynujące, że samo to wystarczy.

Podsumowanie:
Ze swojej strony z racji, że przetestowałam, polecam „krótkie” głodówki. Nie jestem chora na jakiekolwiek choroby przewlekłe (z tego co mi wiadomo), a na drobne dolegliwości taka metoda działa bardzo dobrze. Doskonale "odświeża" i przede wszystkim odmładza organizm, który stale zatruwamy np. spożywając żywność wysoko przetworzoną- najprostszy przykład. W książce natomiast, opisane są osobiste doświadczenia autora z różnych głodówek i krótkich i długich- warto przeczytać chociaż dla informacji jak u niego to przebiegało. Opisane jest również leczenie konkretnych chorób. Samą książkę po raz pierwszy "połknęłam", czytałam wielokrotnie, zafascynowała mnie bardzo. Szczerze polecam i głodówki i właśnie tę książkę :)


RainyOne.

PS. Dajcie proszę znać o jakichkolwiek błędach, nie tylko stylistycznych/gramatycznych/innych, ale przede wszystkim merytorycznych. I w ogóle, czy dotarłyście do końca ? ;) Wiem, wiem, strasznie długie to wszystko wyszło. Ostatecznie sobie poradziłam. Jak kogoś zaciekawiła pierwsza część, przejdzie do kolejnej :)

niedziela, 21 października 2012

42. Kilka słów o... zdrowotnych głodówkach (#3) cz. 2

Część 1

Wracamy do głodówek.
Na pewno przez Waszą głowę przechodzi myśl, że przecież to niebezpieczne, bo słyszy się o odchudzeniu mięśnia sercowego, a także o uszkodzeniu narządów wewnętrznych.
Tłuszcz
97
Śledziona
63
Wątroba
56
Mięśnie
30
Krew
17
Ośrodki nerwowe
0
Tabelka ta przedstawia ubytki w poszczególnych tkankach ciała w przypadku śmierci głodowej (w %). Widać wyraźnie, co było również do przewidzenia, że największy spadek dotyczy tłuszczu. W mózgu natomiast nic się nie zmieniło ! To jest oczywiście drastyczna sytuacja, ale dzięki temu możemy zrozumieć, że nic z naszą głową się nie stanie.

Istotną kwestią jest długość przeprowadzenia głodówki. W książce wymienia się: „bezpieczne warunki; informacja o tym, jak prawidłowo przeprowadzać głodówkę, indywidualna konstytucja oraz wiek”. Omówię je pokrótce.

Bezpieczne warunki:
Kiedy podejmujemy się całkowitej bądź częściowej rezygnacji z pożywienia robimy to, bo posiadamy jakiś cel. Osoby zmuszone są zazwyczaj pod wpływem paniki i innych negatywnych emocji. Ich kondycja psychiczna jest różna od tych ludzi, którzy sami się na głodówkę zdecydowali.

Prawidłowa głodówka:
Jeśli wiemy co nas czeka i jak powinniśmy działać w trakcie, możemy w tym stanie pozostać przez dłuższy czas.

Indywidualna konstytucja oraz wiek:
Osoby o większej wadze mogą dłużej pościć (posiadają więcej tkanki tłuszczowej). Najłatwiej będzie osobom starszym, najciężej dzieciom.

Stadia głodówki:
  1. „Pobudzenie pokarmowe”- 2-3 dni- drażni nas nawet myśl o jedzeniu, nie wspominając o zapachu, czujemy ssanie, burczy nam w brzuchu. Obniża nam się poziom samopoczucia, jesteśmy poddenerwowani, objawy chorób, które wcześniej nam dolegały mogą ulec wzmocnieniu. Szybko tracimy na wadze
  2. „Narastająca kwasica”- od 2-3 dnia do pierwszego przełomu 6-10 dnia- uczucie głodu maleje, pragnienie wzrasta, spadek masy ciała jest mniejszy. Zwiększa się wydzielanie szkodliwych substancji przez skórę, oddech może mieć nieprzyjemny zapach, suchość ust, nalot na zębach i języku (tutaj od razu kojarzy mi się idea ssania oleju, gdzie właśnie przez kanały będące w naszej jamie ustnej wydzielają się toksyny i zatrzymują w oleju, który później wypluwamy)
  3. „Wyrównanie”- po przełomie kwasiczym kończy się oczyszczeniem języka i uczuciem silnego głodu- dzieli się na dwie części podzielone przez drugi przełom kwasiczy. Poprawia się samopoczucie, nalot na języku zmniejsza, oczy nabierają blasku, a cera poprawia. Później następuje pogorszenie- przełom, po którym następuje znowu poprawa, a w trakcie zaostrzenie objawów chorobowych. Tak jak napisałam wcześniej, kończy się oczyszczeniem z nalotu (głodówki trzeba systematycznie powtarzać, żeby osiągnąć pełne oczyszczenie organizmu) i poczuciem głodu.

Zajmę się kwestiami fizycznymi (może jedynie wspomnę o innych). Dokładniej można poczytać o tym w książce- dla zainteresowanych. Wiem, że dla niektórych kwestie tam zawarte mogą być mocno kontrowersyjne, dlatego je tutaj pominę :)

Podczas głodówki jednym z ważniejszych zjawisk w nas zachodzących jest kwasica. Nie będę operowała terminami typowo biologicznymi, których nie do końca rozumiem, bo to zwyczajnie bez sensu :) Po "ludzku": w kwasicy chodzi o to, że pH organizmu zmienia się na kwaśne (nie przekracza jednak norm fizjologicznych). Przez niższe pH uruchamia się szereg mechanizmów, które zgodnie z „zasadą priorytetu” rozpuszczają tkanki nam zbędne, dopiero później tkanki przydatne, ale w kolejności od jak najmniej ważnych. Głównym celem jest właśnie pozbycie się osłabionej, patologicznej tkanki, która zabiera energię potrzebną innym komórkom, a która niczego od siebie nie daje i tylko szkodzi. Dzięki pozbyciu się ich, narządy mogą te „utracone” części zregenerować- będą na pewno pracowały sprawniej. Z racji, że pozbywamy się wielu bardzo szkodliwych substancji może się to odbić na naszym samopoczuciu. Organizm chce się tych toksyn pozbyć wszelkimi możliwymi sposobami, które objawiać się mogą różnymi, często nieprzyjemnymi dolegliwościami, np.:
  1. „Podczas głodówki, mniej więcej w 7-10 dniu, może się u was dokonać oczy­szczanie wątroby w postaci przeczyszczenia. Będzie z was wychodziła czarna, cuchnąca maź podobna do mazutu. To właśnie stara żółć i rozpuszczone woskowate kamyczki.”- dość drastycznie opisane, ale pokazujące rzeczywistość "zawartości", która w nas siedzi.
  1. Pozbywamy się od wewnątrz na zewnątrz, więc wszelkie wypryski, zmiany skórne będą oznaczały, że się oczyszczamy.
  2. Często przyczyną wielu chorób jest samozatrucie organizmu poprzez „zawartość” jelita grubego, więc różne sytuacje są możliwe ;)
  3. Nieświeży oddech.
  4. Nieprzyjemnie pachnący mocz.
  5. Zwiększona ilość wydzielanej ropy i śluzu z oczu.
  6. Nieprzyjemny zapach ciała.
Oznaki odtruwania są różne, jednak jeśli nie stosowaliśmy wcześniej głodówki a zauważymy objawy podane wyżej, a nawet więcej, możemy być pewni, że nasz organizm jest wypełniony różnymi świństwami. Sama po sobie wiem, że żadne leki, kropelki nie pomogły mi na zwiększoną ilość ropy w kącikach oczu po obudzeniu- wystarczyła głodówka.
Stopniowe za­kwaszanie środowiska wewnętrznego organizmu w trakcie głodówki prowadzi do wyparcia większości chorób przewlekłych, które rozwijają się i postępują w gniją­cym organizmie. W zależności od stopnia gnicia (gnicie jest procesem zasadowym) /w organizmie powstają lżejsze bądź cięższe choroby. Tak na przykład, choroby z zaziębienia świadczą o niewielkim stopniu gnicia, gruźlica i martwica - o dużym.

41. Kilka słów o... zdrowotnych głodówkach (#3) cz.1

Z racji, że ochoty na zdjęcia nie mam, postanowiłam napisać o czymś w co "wkręciłam się" już jakieś dwa lata temu. Zaczęło się to wszystko tak naprawdę od jednej książki pt.: "Lecznicza głodówka" G.P. Małachowa.
Będę się często posługiwała cytatami ;)
Zacznę od definicji:
Pod pojęciem "głodówki" należy rozumieć dobrowolną rezygnację człowieka z przyjmowania wszelkiego pożywienia, a w szczególnych przypadkach również wody, na określony czas, w celu oczyszczenia organizmu, uwolnienia się od choroby lub doskonalenia duchowego. Maksymalny czas głodówki nie powinien prowadzić do wyniszczenia organizmu i wystąpienia nieodwracalnych zmian. 
Ojciec medycyny - Hipokrates, pisał: 
„Jeżeli ciało nie jest oczyszczone, to im bardziej będziesz je odżywiać, tym bardziej będziesz mu szkodzić ".

Z powyższym zdaniem muszę się zgodzić. Nawet w czasie gorączki nie zaleca się jedzenia lub po prostu ogranicza się spożywanie pokarmów. Wydaje mi się, że to dlatego, żeby "nie przeszkadzać". Sama wtedy zazwyczaj troszkę tylko piję, nie przyjmuję środków obniżających jej poziom (oczywiście w przypadku kiedy temperatura jest na poziomie maksymalnie 38,5-39 stopni Celsjusza- jest to tylko moja decyzja, później robi się zwyczajnie niebezpieczna dla komórek organizmu, w dodatku można powiedzieć, że taka wyższa nie jest od typowego "sprzątania" w środku). Ludzi działających w ten sposób mam ochotę wyśmiać, bo przecież po to pojawia się wyższa temperatura, żeby naturalnie pozbyć się mikroorganizmów, które zakłócają pracę całości. W ten sposób pokazują również, że nie doceniają swojego ciała. Wg. mnie jest ono stworzone w doskonały sposób, ponieważ samo reguluje swoje działania. Mamy bakterie w tchawicy- pojawia się kaszel. Od środka występują małe zakłócenia-pojawia się gorączka. Takich przykładów jest wiele. O czym chciałam wspomnieć, o czym muszę wspomnieć, to tabletki przeciwbólowe. Nie łykam ich od dobrych kilku lat. Ból głowy to tylko symptom, że w naszym organizmie coś się dzieje. Łykając tabletkę tylko zagłuszamy ostrzegawcze sygnały. Medycyna zachodnia w całej swojej "świetności" leczy tylko symptomy poprzez tabletki i inne środki chemiczne- tak to widzę. Nie, nie neguję tego, że medycyna konwencjonalna jest przydatna. Jestem po prostu zdania, że w gruncie rzeczy lekarze zamiast leczyć (tak jakby z definicji leczyć to leczyć przyczynę, a nie zajmować się skutkami) faszerują ludzi tabletkami, a koncerny farmaceutyczne tylko zacierają swoje tłuste łapska. Proszę niech każda z Was to sobie przemyśli. Dodatkowa kwestia to choroby dzieci. Już małe dzieciaczki są strasznie faszerowane różnymi środkami, bo tak bardzo często chorują. Wyczytałam gdzieś kiedyś, że od urodzenia muszę one zachorować kilkadziesiąt razy zanim wykształci się w pełni sprawny układ odpornościowy. Tak, żeby później pod wpływem różnych czynników od nas niezależnych ciało wiedziało jak się zachować. Jak zwykle się zapalam w tej tematyce, przepraszam ;)

sobota, 13 października 2012

40. Powrót.

I w końcu... jestem.
Przeprowadzka, studia, pewne perturbacje osobiste. Właśnie dlatego mnie nie było.
A wracam pełna energii. Studia, po zmianie, bardzo mi się podobają, choć oczywiście zastrzeżenia co do planu mam :] Gdyby się streścić, to w 2-3 dni dałoby się to wszystko ogarnąć. Jestem naprawdę zadowolona (odpukać), bo w końcu robię i uczę się czegoś, co mnie interesuje. Nadal chcę inżynierem zostać *.* Uczę się również dwóch języków. Oprócz standardowego angielskiego, zaczęłam włoski ! Było to moim marzeniem już od jakiegoś czasu <3

No... dość prywaty :)

Ze strony kosmetycznej:
1. Kupiłam trochę fantów. O tym zapewne za jakiś czas.
2. W planach mam recenzję o HM 51, a także o minerałach. Bo w końcu ich spróbowałam !
3. Kilka rzeczy się denkuje.
4. Zorientowałam się, że tak naprawdę nie mam wielu kosmetyków, a przynajmniej kilku różnych wariantów tego samego typu. I póki co, ten stan mi odpowiada, mimo że ego co jakiś czas "podpowiada", że potrzebuję tego czy owego, a tak naprawdę nie potrzebuję.
5. Nie stosuję już toniku z petroleum i olejku pichtowego. Bardzo mnie przesusza. Jeśli metoda, którą teraz stosuję jednak nie wypali (a jest naprawdę zachęcająco!), wtedy zrobię mieszankę z naftą, bo najwidoczniej mimo cery mieszanej-przesuszonej, petroleum nie jest dla mnie korzystne.
6. W końcu o hydrolacie cytrynowym.
7. A z czasem o zakupionych ekstraktach i hydrolacie migdałowym.

Ze strony żywieniowej i zdrowotnej:
1. Zamierzam upiec własną pizzę (jak tylko z domu przywiozę odpowiednią blachę) <jupi>
2. Podzielę się z Wami "przepisem" na napój banalny w przygotowaniu, a poprawiający nastrój ze skutecznością 100%- macie na to moje słowo :)
3. Chcę napisać post o zdrowotnych głodówkach (tak, jest coś takiego)- już w przygotowaniu.
4. Kilka prostych, studenckich przepisów.
5. Ulubione alkohole :D
6. Woda.
7. Woda utleniona.

Sporo rzeczy mam i chcę zrobić. Co oczywiście dobrze świadczy o końcu "blogowej suszy" :)

Do później,
RainyOne.

poniedziałek, 24 września 2012

39. Hot Pink ze Skin79

Dzisiaj przyszły wylicytowane na ebayu tubki ze Skin79
 Pudełeczka delikatnie się zgniotły.
Tubki są zabezpieczone folią. Wiadomo wtedy czy były otwierane czy nie ;) 
Porównanie rozmiarów. Tutaj ze słoiczkiem z Rossmanna.
 I z baterią. Jak widać, nie są duże.

 Swatche.
Z fleszem:
przy oknie (bez):



 I jak się na twarzy prezentuje (z fleszem):
 bez:
Zdjęcia twarzy również były robione przy oknie. Ogólnie wyglądam jakbym miała fotoszopem twarz doklejoną :D

Co do BB kremu- nie licząc, że kolor nie pasuje, twarz po nim jest gładziutka. Ładnie zakrył moje zaskórniki na nosie (!) i brodzie. Przyjemnie pachnie. Po kilkunastu minutach zaczął świecić mi się nos, jednak jakoś całość naturalnie wyglądała.
Wyszłam tak na miasto hahaha. W świetle zewnętrznym nie widać tak różowatości. Jest po prostu za ciemny dla mnie i to widać. Eksperyment polegający na większej ilości tlenu na mieście (pff..) się nie udał. Jadąc na rowerze miałam po prostu odciętą głowę. Brawo dla odważnej RainyOne ;)

Szkoda, że kolor nie teges... :(