poniedziałek, 13 sierpnia 2012

10. Mydlo oliwkowo-laurowe z Aleppo 35%

Cześć,
chciałabym jeszcze dzisiaj wspomnieć o moim ulubionym mydle.
Jest to mydło z olejem laurowym 35%. Kupiłam je w tej mydlarni, ale stacjonarnie- w Krakowie.
Moja skóra ma tendencję do małych niespodzianek. Naczytawszy się o cudownych właściwościach tego mydła, zakupiłam je. Używam około 3 miesięcy, ale nie na co dzień, na zmianę z moimi żelami z Vichy i Alterry (o nich wspomnę pewnie na dniach).

A tak wygląda po tym czasie:
Jak widać, niezbyt apetyczne ;) Pachnie też nie najlepiej. Mój tż powiedzmy, że przyzwyczaił się do tego zapachu, ale zdecydowanie nie przepada. Co jakiś czas tylko mówi: "Znowu wymyłaś się tym swoim mydełkiem" i robi taką dziwną minę :) Mnie natomiast ten zapach w ogóle nie przeszkadza. Chociaż nie używam go tuż przed wyjściem !
Używam go kiedy widzę, że moja skóra jakoś nie jest w nastroju. Przywraca jej równowagę. Przy myciu całego ciała pięknie nawilża (zapach szybko wietrzeje ;). Myłam nim też kilka razy włosy. Ładnie się błyszczą i ogólnie zdrowiej wyglądają. Choć z rozczesywaniem są drobne problemy. Moja twarz jest tylko troszkę ściągnięta po umyciu. Co szybko mija. Myślę, że jak zużyję, kupię z mniejszym stężeniem oleju laurowego, żeby bardziej nawilżało. Ale kiedy to nastąpi... Dziad jest strasznie wydajny !

Zauważyłam, że wypryski szybciej się goją i rzadziej chcą się ze mną widzieć. Co jest ogromnym plusem. Zwłaszcza w czasie przed @ kiedy hormony u mnie szaleją, pomaga okiełznać to, co się dzieje na twarzy. Dzięki temu wielkiemu mydełku nie muszę się bać, że zrobi się jakieś pobojowisko na twarzy. Ten czas przebiega w miarę pokojowo ^.^
Co do gabarytów, jest spore i na początku nieporęczne, ale da się przyzwyczaić do tego. Trzeba być po prostu ostrożnym. Nigdy nie przepadałam za mydłami, ale to pozostanie ze mną na długi, długi czas. Jestem tego pewna. Czy ktoś miał z nim do czynienia ?
Miłego dnia !

2 komentarze:

  1. Ja chciałam nawiązać do poprzedniego postu. Sama kupiłam niedawno gazetę Shape z płytą z ćwiczeniami Ewy Chodakowskiej, bo obie o tej samej babce mówimy, nie? Ćwiczenia są dla średniozaawansowanych, co dopiero zauważyłam już po kupnie. Ale spróbowałam (było to jakiś miesiąc temu), nie wytrzymałam nawet połowy, byłam na siebie wściekła, wszystko mnie bolało i rzuciłam płytkę na półkę. Nie było drugiego razu, drugiego podejścia, powiedziałam, że żałuję kupna i nigdy jej więcej nie włączę. Ale z tego co czytam po Tobie, to Ty pierwsze podejście do ćwiczeń też miałaś trudne, też miałaś zakwasy, za drugim razem już piszesz, że było lepiej, a za trzecim to w ogóle jeszcze lepiej. Więc zastanawiam się czy może sama nie spróbuję jeszcze kilka razy podejść do ćwiczeń? Bo kto wie, może je, tak jak Ty, polubię. Czy będę wstanie je robić 3 x w tygodniu to nie wiem, ale warto spróbować nawet ten raz na tydzień, a teraz mi w sumie głupio, że się zniechęciłam już po pierwszym podejściu i nawet nie próbowałam więcej ;) Myślę, że jeśli zaraz znajdę czas to włączę i spróbuję ponownie. A mogłybyśmy się wzajemnie wspierać, co Ty na to? :) Dodaję do obserwowanych.
    Pozdrawiam.

    PS. Powiedz mi jeszcze, w razie czego, czy korzystamy z tych samych ćwiczeń xD Bo Ewa Chodakowska, z tego co wiem, wydała już nie jeden trening. Jak coś ja mam płytkę z Shape, nazywa się ,,spalanie & modelowanie, minus 600 kcal w 40 minut" i ćwiczenia są dla średniozaawansowanych. Też takie masz?

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, tak. To jedna i ta sama osoba. Zapewne masz "killera", jest on trudniejszy od "skalpela". Ja właśnie ten drugi ćwiczę- ten dla mniej zaawansowanych, co oczywiście nie znaczy, że nie działa :) Może też zacznij od niego ? Na wizażu np. zauważyłam, że dziewczyny po zrobieniu iks skalpelów do treningu dołączały killera, więc pewnie wzmocniły się tym łatwiejszym, żeby później z tym trudniejszym walczyć :) życzę powodzenia i pozdrawiam serdecznie !

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz bardzo mnie cieszy. Staram się odpowiadać na każdy z nich :)