poniedziałek, 13 sierpnia 2012

9. Mierzenie (tydzien z Ewa)

Dzisiaj, po tygodniu Ewy postanowiłam się zmierzyć.


Ćwiczenia:
Ćwiczyłam z nią 3x (@ przyszła, więc później odpuściłam), trochę skakanki, różne brzuszki i inne ćwiczenia w "międzyczasie".

Dieta:
Ograniczyłam troszkę porcje, piję więcej wody- z dużej 5l butli przelewam do półlitrowej butelki i jakoś tak schodzi :) staram się nie ulegać zachciankom jakie miewam z reguły w okolicy północy, wtedy oczywiście woda.  Jeśli wydaje mi się, że nie wytrzymam, do wody dolewam soku owocowego robionego przez moją babcię. Słodycze ograniczyłam naprawdę do minimum. Rodzice zrobili ostatnio większe zakupy i kupili cztery czekolady. A Wspaniała Ja zjadła z tych czterech czekolad aż dwa kawałki ^.^ ! Jestem z siebie bardzo dumna, bo mi w "przydziale" przypadała cała jedna. Słodziłam chyba tylko budyń w ciągu tego tygodnia. Do każdego posiłku woda. I nie, jeszcze mi się nie znudziła :)


Moje spostrzeżenia:
Na samiutkim początku ćwiczenia były jakoś dziwnie ciężkie do wykonania. Lało się ze mnie strasznie. Drugi raz był lepszy, wiedziałam już, że jestem w stanie wytrwać do końca. Bardziej skupiłam się na wydechu i napinaniu mięśni. Trzeci to już wielka przyjemność. Pełne skupienie, a czas minął bardzo szybko. Jednak do tej pory nie jestem w stanie zrobić, np. drugiej serii niektórych ćwiczeń, czy po jakimś czasie fazy na brzuch nie daję rady. Jest oczywiście coraz lepiej, brzuch jest mocniejszy, ale do pełnego wykonania jeszcze brakuje. Nadal się mocno "rozpuszczam". Zakwasy miałam tylko po pierwszym razie.

Co zamierzam:
Dalej ćwiczyć z Ewą skalpel, zwiększę jedynie ilość do 4. Przy killerze za mocno mięśnie bym sobie rozwinęła, a tego naprawdę nie chcę, bo już są pokaźne. Chcę dorzucić Tiffany na boczki. Plus oczywiście skakanka na dworze. Teraz przed każdą sesją będę stosowała ten mój żel rozgrzewający, ale już bez folii, bo dosłownie bym padła od tego pieczenia. Zobaczę, czy będą różnice. Nadal woda, trochę mniejsze porcje, więcej warzyw (do czego już się stosuję) i oczywiście napinanie mięśni przy wydechu. Nawet wtedy kiedy nie ćwiczę. Dalej szczotkowanie ciała na sucho przed każdym prysznicem.


Mierzenie:
(było/jest)

ramię: 28/27,5
talia: 74/72
brzuszek w najszerszym miejscu: 90/87  - wiadomo co mnie najbardziej cieszy :)
udo: 59/58,5
waga: ~1kg mniej

Spadki po tygodniu określam jako bardzo dobre. Powoli i stopniowo zamierzam je zbijać w dół. Nie chcę robić tego za szybko, bo skóra musi się przyzwyczaić. Najważniejsze, że widać (!) różnice i na oko i w cm. Dzięki temu wiem, że to, co robię działa. Nie pozostaje mi nic innego jak ćwiczyć i cieszyć się lepszym samopoczuciem i ciałem. Nikt tego za mnie nie zrobi :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz bardzo mnie cieszy. Staram się odpowiadać na każdy z nich :)