czwartek, 23 sierpnia 2012

14. Moje gotowanie #1: Brownies

Trochę historii: w iks filmach widziałam jak ludzie się zajadają, mówią o nich... brownies. Tajemnicze ciasto. Humor ostatnich dni ostatecznie mnie zmusił do podjęcia tego debiutu. Przeszperałam internet i... zdecydowałam się na pierwszy tak osobisty kontakt z piekarnikiem. Ostatecznie wzorowałam się na TYM przepisie. Trochę go oczywiście zmodyfikowałam.

Składniki:
200 g gorzkiej czekolady
100 g mlecznej czekolady
1 kostka masła
1,5 szklanki cukru
0,5 szklanki mąki
6 jajek
kilkanaście łuskanych orzechów włoskich
3 płaskie łyżki ciemnego kakao

Przygotowanie:
Zaczęłam od czekolady i masła. Włożyłam podzieloną na kawałki czekoladę (od razu miałam 200-gramową) i masło do naczynia, a to wszystko do jeszcze jednej większego naczynia- wszystko szklane, obawiałam się trochę plastiku. Takie miski, powiedziałabym- nie znam się :) W przerwę między nimi wlałam gorącej wody. Robimy im kąpiel wodną.  Mieszałam zawartość, żeby składniki ładnie się połączyły (robiłam to też później, między innymi czynnościami). Następnie zajęłam się orzechami. Razem z siostrą zatłukłyśmy je młotkami ;) Pewnie można je kupić, ale po co skoro mamy takie "całe". Siostra również pomogła mi w starciu mlecznej czekolady- na "posypkę". Jakoś nie mogłam tego zrobić, dziwnie czekolada mi się grzała. Oddałam jej pałeczkę, bo ma w tym doświadczenie- uwielbia czekoladę i robi z nią różne rzeczy. Przy okazji trochę podjadła ^^. Do plastikowej wysokiej miski wsypałam cukier, mąkę i dodałam wcześniej rozbite jajka (dałam je w inne naczynie). Mikserem wszystko ładnie wymieszałam. Mama nasmarowała blachę margaryną i obsypała ją bułką tartą. Włączyła piekarnik (200 st. C) Przyznaję, nie umiem. Trochę się boję tego... Odstawiłam naczynie z rozpuszczoną czekoladą, żeby trochę przestygła. I taką wystudzoną dodałam do zmiksowanej mieszanki. Dodałam 3 płaskie łyżki kakao oraz orzechy. Połączyłam to wszystko mikserem. Wylałam na blachę, posypałam startą czekoladą. Włożyłam do piekarnika. I tak trzymałam to wszystko jakieś 25 minut.

Wnioski "po":

Za dużo cukru !!! Następnym razem zmniejszę jego ilość do 1 szklanki. Ciasto w smaku jest cudownie kakaowe. Smakuje obłędnie *.* Same opary z czekolady, które unosiły się po domu poprawiły mi humor! Jednak trochę za krótko trzymałam w piekarniku, bo ta "posypka" z czekolady nie zrobiła się całkowicie taka jaka powinna, czyli forma czekolady bąbelkowej. Mówię poważnie. Tak dokładnie wygląda! :) Wnętrze jest "mokre", ciemnoczekoladowe. Ze względu na dużą ilość cukru i czekolady, zdołałam zjeść tylko 3 malutkie kawałeczki, od razu popiłam to wszystko dużą ilością wody. Jeśli ma się trochę czasu, uważam, że jest to znacznie lepsza alternatywa dla zwykłej czekolady. A i dzieciaki szybko się "przesłodzą" i nie będą miały przez dłuższy czas ochoty na cokolwiek słodkiego :) Wszystko bardzo łatwe po wykonania, nawet ja sobie poradziłam, z techniczną pomocą oczywiście. Ciasto się udało, wygląda pięknie, smakuje jeszcze lepiej. Jestem z siebie bardzo dumna!

Miłego wieczoru! :)

1 komentarz:

  1. Ojejku ale u Ciebie można popatrzeć na przeróżne słodkości :D

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz bardzo mnie cieszy. Staram się odpowiadać na każdy z nich :)