sobota, 4 sierpnia 2012

4. Kilka slow o... #1

Dziś jeszcze o occie jabłkowym.

Tylko uwaga mało obrazków, dużo tekstu...

Jestem prawie pewna, że wiele osób słyszało o nim jako o jednym ze sposobów na odchudzanie. (nie mylić z octem spirytusowym, który w większych ilościach jest bardzo szkodliwy !!!)
Jakiś czas temu miałam swoją pierwszą w życiu zajawkę na odchudzanie. Szukałam różnych sposobów, w końcu doszłam do wniosku, że nie jestem na tyle konsekwentna, żeby całkowicie zmieniać swoją dietę, która mówiąc szczerze najgorsza nie jest, po prostu często późno jadłam.

Dlatego też postanowiłam, że wprowadzę kilka "ulepszeń" w swoje życie, które jednocześnie nie będą mnie zmuszały do wielkich wyrzeczeń.
1. Jednym z nich było nie jadanie po 8 wieczorem jeśli w planach mam pójście spać koło 12/1. Nie jest trudno przezwyciężyć wieczorne zachcianki kiedy ma się pod ręką wodę.
2. Zaczęłam jeść więcej owoców (witaminki pochodzenia naturalnego), a właściwie pić :) Obieram ze skórek np. banana, jabłko, nektarynki, trochę jagód- wrzucam do mojego ulubionego kufla dźgam blenderem, dolewam trochę maślanki, jeszcze raz blenderuję i gotowe ^^ Maślankę dodaję, żeby ten owocowy szejk był puszysty. I jest ! Okropnie dobrze mi to smakuje. Półlitrowa porcja czegoś takiego syci mnie na dłuższy czas.
3. Jest jeszcze jedna bardzo ważna rzecz: cukier. (O drożdżycy wspomnę później, oddzielny post zrobię. Powiem teraz krótko: lekarze + koncerny farmaceutyczne nas oszukują) Nie słodzę. Chyba, że jest to kawa. Tej przyjemności sobie nie odmawiam. Kiedyś miałam zwyczaj słodzenia około 2,5 łyżeczek cukru do każdej herbaty/kawy. Wiem, że drastyczne zmniejszenie nic by nie dało, dlatego zmniejszyłam tę ilość do 2, a później 1,5. Stopniowo. Tak, żeby organizm nie zauważył tego i nie dopomniał się o uzupełnienie tej "brakującej" ilości. Niesłodzona herbata mi nie smakuje, więc zwyczajnie wypijam ją- szybko :)

źródło
4. W czasie kiedy naprawdę się nudzę i wiem, że wtedy bym tylko leżała i myślała o głupotach, robię 10 brzuszków. Kiedy pomyślę sobie o zrobieniu 30, 40 czy nawet 50 brzuszków w jakichś tam seriach z przerwami, od razu mi się  nie chce. Jestem pewna, że większość osób ze słomianym zapałem tak ma. Dlatego wymyśliłam ten prosty sposób, żeby w ciągu dnia zrobić te iks brzuszków (nie robię sobie założeń, bo pewnie i tak tego nie wykonam) Na ile mam ochotę, tyle zrobię. Ale robię dopóki i kiedy jest we mnie ochota do ćwiczeń. Mogę przed snem zrobić ich 50, bo nie mogę zasnąć, albo w ciągu całego dnia zrobić ich mniej. Często jest tak, że wraz z tymi 10 brzuszkami przychodzi ochota na więcej, więc robię inne ćwiczenia. Zdecydowanie polecam ten sposób :)
5. Szczotkowanie ciała na sucho, o tym całkowicie oddzielny post. 
6. No i przechodzimy do samego octu. "...w niewielkich ilościach pobudza apetyt i sprzyja lepszemu trawieniu ciężkostrawnych potraw." (wikipedia.org) Każdy zna rodzinne imprezy kiedy stoły często uginają się pod ciężarem dań przygotowanych przez naszych kochanych dziadków i ciocie... Dlaczego mam sobie tych wszystkich pyszności odmawiać, przecież w końcu nie żywię się tak na co dzień. Wtedy po wszystkim piję ocet: łyżeczkę octu na kubek wody. Powiem wprost, nie smakuje to najlepiej na samym początku. Pachnie tanim jabolem ;) Jednak działa na mnie bardzo dobrze. Wspomaga trawienie. Muszę też tu wspomnieć o pewnej rzeczy, ułatwia wypróżnianie (każdy chyba wie, że jabłka w pewnej ilości mają właściwości przeczyszczające). Nie mówię akurat o tej właściwości, bo ocet nigdy tak na mnie nie zadziałał. Wracając, czytałam kiedyś książkę/artykuł mówiący właśnie o wypróżnianiu. Jednak ostatecznym wnioskiem jest to, że często przez stres, małą ilość błonnika i inne rzeczy, sami się od wewnątrz trujemy. Mam nadzieję, że rozumiecie o co chodzi...

Z autopsji mogę powiedzieć, że przez to właśnie niezbyt smakowite wypróżnianie, czuję się lżejsza, mam więcej energii, nie choruję oraz uwaga: mam mniejszy brzuszek (!) A przecież o to od początku mi chodziło :)

i tu jeszcze link do pewnego kalkulatora. Nie dajcie sobie wbić, że jeśli wskaźnik BMI Wam pokazuje, że macie nadwagę to ją macie. Mięśnie przecież więcej ważą niż tkanka tłuszczowa (!), a raczej to nie waga decyduje o tym. Co do mnie mam sylwetkę mezomorficzną i już sama joga dała mi spore bicki ;<< Właśnie przez to ważę ile ważę :D


Nie wiem czy jest to wszystko co chciałam przekazać. Mam w głowie pomysły na jeszcze kilka postów w tym temacie. Jeśli ktoś dotarł do tego momentu, świetnie. Jeśli natomiast ktoś chciałby podzielić się swoją opinią, zapraszam... :)

1 komentarz:

  1. Bananowy shake to dobra sprawa;) Jak nie mam czasu na gotowanie obiadu, a nie chcę jeść świństw w proszku, to obieram banany, biorę maślankę/jogurt/kefir i wrzucam do blendera:) Pyszne, zdrowe i zapycha:)

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz bardzo mnie cieszy. Staram się odpowiadać na każdy z nich :)